Prezydent wyraźnie słabnie i ma się czego obawiać. Rosnące poparcie społeczne dla PiS przy jednoczesnym, wyraźnie zarysowującym się, fiasku rozmów o koalicji z Nowym Żyrardowem – KUKIZ’15, stwarza nową sytuację na żyrardowskiej scenie politycznej. Prezydenckie hasło „antypis” ma zastąpić „nową jakość”, a nowa koalicja ma zastąpić starą.
Plan prezydenta zmierzający do utworzenia szerokiej antypisowskiej koalicji zdaje się wchodzić w decydującą fazę. Do ostatecznego zamknięcia tego projektu brakuje decyzji obecnego koalicjanta, tj. Nowego Żyrardowa – KUKIZ’15, który daje, z powodu takiego planu, wyraźne oznaki niezadowolenia. Przedłużające się i nieefektywne rozmowy obecnych koalicjantów powodują wiele napięć na linii Jasiński-Kaczanowski, włącznie z tym, że dochodzi do publicznych zapowiedzi prezydenta o rozstaniu się ze swoim zastępcą. Co ciekawe, użycie przez Jasińskiego tego kategorycznego argumentu zostało poprzedzone klasycznymi zmiękczającymi akcjami: „Festiwal” i „Kowalkowski”, z których nic ostatecznie nie wyszło. Pierwszy zastępca okazał się osobą, która na takie „numery” jest uodporniona. Co więcej, jego pozycja jest na tyle mocna, że pozbycie się go z urzędu zapewne spowoduje rozliczne dotkliwe dla prezydenta reperkusje, chociażby w postaci braku większości w radzie. Co z kolei na kilka miesięcy przed wyborami może okazać się problematyczne. Wojna z Kaczanowskim stworzy ponadto, już na starcie, ogromną wyrwę w szeregach tworzącego się antypisu, której nie da się tak łatwo załatać. Stowarzyszenie Nowy Żyrardów – KUKIZ’15 może nie będzie głównym graczem w najbliższych wyborach, ale trudno będzie je pominąć w wyborczych układankach.
Trudno nie dostrzec bliskości światopoglądowej środowiska Kaczanowskiego i PiS, co stwarza kolejne realne zagrożenie dla reelekcji Jasińskiego. Niemożliwa sterowalność Kaczanowskim, możliwość dogadania się KUKIZA z PiS-em spowodowała to, że prezydent zaczął robić nerwowe i nieprzemyślane ruchy. Swój strach przed takim scenariuszem próbuje ukryć pod maską pewności siebie. Stąd zapewne te głupie słowa o wygranej w pierwszej turze, poparte jeszcze „autorytetem” Kowalkowskiego, który je powtórzył. Prezydent z obawy o odebraniu mu palmy pierwszeństwa w politycznym rozgrywaniu, postanowił rozegrać to sam. No, może nie sam, ale za radami nowych doradców. Zapewne myślał, iż miał prawo tak zrobić – w końcu osiągnął znakomity wyborczy wynik, ma sukcesy w zarządzaniu miastem. Zapomniał jednak o paru rzeczach, które w polityce są istotne, a mianowicie o tym, że jest to gra zespołowa i że nie zmienia się zwycięskiego składu przed następnym wyścigiem. Zwłaszcza, że nie ma ku temu merytorycznego powodu. Nieufność, zazdrość powodują w efekcie powstawanie teorii spiskowych i strach przed możliwością wyborczej przegranej, a tym samym odstawienia narkotyku o nazwie WŁADZA. Tak, strach jest fatalnym doradcą, a budowanie koalicji strachu, nieodpowiedzialnym działaniem. Na koniec taka refleksja: trudno uwierzyć w to, jak postępuje prezydent. Wydawało się, że ten wyborczy samograj trudno będzie popsuć. A jednak. Jeszcze raz okazało się, że w polityce wszystko jest możliwe…
SZNINKIEL
Skomentuj