Rozmowa z Dariuszem Kaczanowskim – Pełnomocnikiem Inicjatorów Referendum
RŻ – Mamy mieć referendum w sprawie odwołania Andrzeja Wilka ze stanowiska prezydenta miasta. Dlaczego zaangażował się Pan w to przedsięwzięcie i zgodził być pełnomocnikiem grupy mieszkańców?
Dariusz Kaczanowski – O referendum w sprawie odwołania prezydenta Andrzeja Wilka rozmawialiśmy już rok temu. Niestety, wtedy liderzy opozycji, podobnie jak i teraz, też byli przeciwni referendum. W tym roku wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Postanowiliśmy nie tracić czasu na jałowe rozmowy w tej grupie, z których nic nie wynikało i zacząć działać. Nie liczyliśmy również na uzyskanie większości dla tego projektu w Radzie Miasta, gdyż niektórzy radni postanowili ograniczyć się tylko do nie udzielenia prezydentowi absolutorium. W związku z tym, że Żyrardów znalazł się w naprawdę rozpaczliwym położeniu finansowym, postanowiliśmy przeprowadzić referendum w sposób oddolny, oparty na inicjatywie społecznej, a nie na akceptacji i oficjalnym poparciu lokalnych liderów partii i stowarzyszeń. Zwolennicy referendum, znając moje zdanie na temat konieczności jego przeprowadzenia, obdarzyli mnie zaufaniem i stało się: powstała grupa inicjatywna, powołano pełnomocnika i złożono stosowne dokumenty. Historia referendum rozpoczęła się 28 czerwca 2013 roku.
RŻ – Niektórzy Panu zarzucają, że chce Pan odwołania Andrzeja Wilka i jego ekipy na czele z Grzegorzem Obłękowskim, a kiedyś był Pan przecież zastępcą Andrzeja Wilka czyli wiceprezydentem. Prezydent Wilk podkreśla to w wielu wypowiedziach. Zmienił Pan zdanie?
Dariusz Kaczanowski – Chcemy odwołania prezydenta A.Wilka i automatycznie jego zastępcy – G.Obłękowskiego dlatego, że są fatalnymi prezydentami. Ich rządy doprowadziły Żyrardów na skraj bankructwa, a obaj panowie nie rozwiązali żadnego z głównych problemów miasta. Zamiast pomysłów i realnego planu naprawczego mamy arogancję, obsadzanie stanowisk swoimi kolegami i trwanie w uporze, że wszystko jest w porządku. Może ci panowie sami uwierzyli w swoją propagandę, którą wtłaczają od wielu lat w głowy żyrardowian? Przykro patrzeć na ich zachowanie i metody jakimi się posługują. Stanowczo się temu przeciwstawiałem i dawałem temu publiczny wyraz. Odebrane to zostało jako realne zagrożenie zmiany istniejącego układu towarzysko-biznesowego i wypowiedziano mi wojnę. Zresztą nie tylko mnie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kłótnie z sąsiednimi włodarzami gmin, wojna z radnymi, to skutek buty jaką prezentują obaj panowie. Referendum jest tylko naturalną konsekwencją ich rządów i mam nadzieję, że ostatnim akordem smutnej historii ich panowania.
RŻ – Referendum organizuje grupa nieznanych mieszkańców, ale wszyscy i tak wiedzą, że to Pan za tym stoi. Zgadza się Pan z tym?
Dariusz Kaczanowski – Takie opinie wygłaszają osoby, którym się wydaje, że od ich zgody i poparcia zależy wszystko, nawet to, czy referendum się odbędzie. To jest takie proste ich myślenie – skoro ja ich nie znam to jest to dowód na to, że referendum się nie uda i że tej inicjatywy nikt nie popiera. A prawda jest taka, że żyrardowianie mają już dosyć fatalnych prezydentów, wiecznych kłótni, partyjnych rozgrywek i niektórych radnych bezradnych. Gdy chodzi o sprawy dla żyrardowian bardzo ważne, na przykład zawyżoną opłatę śmieciową, to nagle okazuje się, że trzeba pod takim wnioskiem zbierać podpisy, po to by radni ewentualnie tym się skutecznie zajęli. Szczytem możliwości okazało się nie udzielenie prezydentowi absolutorium. Ale już na referendum nie ma zgody. Wielu osobom nie zależy na głębokich zmianach, bo to może zagrażać ich publicznej egzystencji. Owszem, chcą być w opozycji, ale takiej, która pokrzyczy, pomedytuje i zapewni sobie alibi na przyszłość, tj. wybory. Nic więcej. Ja to nazywam koncesjonowaną opozycją. Nie chodzi o to by tylko szyldy i twarze się zmieniały, ale o to by nastąpiły realne zmiany.
RŻ – Koncesjonowana opozycja w mieście czyli kilka stowarzyszeń i kilku liderów twierdzą, że Pan rozbija opozycję robiąc referendum. Jak to jest z tym liderowaniem w opozycji?
Dariusz Kaczanowski – Uważam takie zarzuty za absurdalne. Uczestniczyłem w spotkaniu opozycji, na którym takie zarzuty mi przedstawiono. Oskarżono mnie wtedy nawet o współpracę z PO. Ale nikt na serio nie umiał mi odpowiedzieć na pytanie: w czym referendum przeszkadza w jednoczeniu opozycji i wyłonieniu wspólnego kandydata na prezydenta? Równie trudnym dla uczestników tego spotkania było pytanie: czy referendum przeszkadza w pracy radnych opozycyjnych mających na celu zaplanowanie dobrego budżetu? Przecież sprawa referendum powinna jeszcze bardziej zjednoczyć opozycję, by mogła ona szybko wprowadzić niezbędne zmiany, a przede wszystkim skrócić kadencję panów Wilka i Obłękowskiego. Okazało się, że nie. To smutne, że ta opozycja akceptuje rządy obu panów jeszcze przez 1,5 roku. Niestety kosztem mieszkańców. Ponadto panowie obrazili się na to, że nie zostali poinformowani wcześniej o inicjatywie referendalnej. Rzeczywiście, oprócz panów Jasińskiego i Komży, nie wiedzieli o niej. Natomiast dziwią mnie te krokodyle łzy, ponieważ referendum z założenia jest inicjatywą oddolną, która nie ma szyldu żadnej partii czy też stowarzyszenia.
RŻ – Czy rozumie Pan postępowanie kilku osób np. Mieczysława Gabrylewicza, Jacka Czubaka, Bogdana Zielińskiego, Jarosława Komży, Beaty Marzędy-Przybysz, którzy ponoć tak ostro zwalczają obecną władzę w mieście, a wypowiadają się przeciwko referendum? Czy to jest bycie przeciwko referendum, czy przeciwko Panu jako organizatorowi?
Dariusz Kaczanowski – Nie rozumiem tego jak można jednocześnie być przeciwko prezydentowi Wilkowi i być przeciwko referendum w sprawie jego odwołania. Nie rozumiem tego, że opozycja mówi jedno, a robi drugie. Jestem w stanie zrozumieć to, że są to ich jakieś polityczne kalkulacje, ale po co robią ludziom wodę z mózgu i wmawiają, że nie warto teraz niczego robić, bo to się nie opłaca, nikt za tym nie stoi albo, że referendum za drogo kosztuje. Zresztą tych samych argumentów używa prezydent Wilk. Takie jest prawdziwe oblicze koncesjonowanej opozycji. „Bycie za a nawet przeciw” – jak się okazuje ma i u nas długą tradycję. Pewnie dlatego niektórym osobom tak trudno pogodzić się z myślą, że można z nią tak po prostu zerwać. Stąd ta agresja wobec inicjatorów referendum oraz mnie jako pełnomocnika.
RŻ – Często słyszę, że referendum nie warto robić, ponieważ niewiele albo w ogóle nic dobrego nie będzie można zrobić dla miasta w ciągu 10 miesięcy, tj. do czasu normalnego terminu wyborów w 2014 roku.
Dariusz Kaczanowski – Też to słyszałem i to od liderów, którzy ponoć mają ambicje kandydować na prezydenta Żyrardowa. W tym przypadku wiedza nie dorównuje aspiracjom. Po pierwsze – tu nie chodzi o kalkulacje polityczne, tylko o szybkie i zdecydowane działania mające na celu naprawę finansów miasta poprzez odsunięcie od władzy tej ekipy. Po drugie – kto powiedział, że to ma być tylko 10 miesięcy? Owszem, wybory będą za 1,5 roku, plan naprawczy trzeba wdrożyć teraz, ale przede wszystkim kontynuować w następnych latach. Celem referendum, którego nie rozumieją liderzy opozycji jest to, by jak najszybciej zwalczyć chorobę aplikując choremu organizmowi niezbędne lekarstwo. Niestety choroba jest tak ciężka, że i leczenie będzie długotrwałe. Dlatego tym bardziej należy podać lekarstwo i to jak najszybciej. Żyrardowa nie stać na półtora roku bierności.
RŻ – A jakie to lekarstwo? Jako doktor nauk ekonomicznych na pewno Pan wie czego potrzeba miastu.
Dariusz Kaczanowski – Generalnie należy podjąć takie działania, które pozwolą zwiększyć konkurencyjność naszego miasta. W tym celu należy podjąć działania na rzecz zwiększenia dochodów miasta, bo to one określają poziom zamożności mieszkańców i są podstawą pomyślnego rozwoju. Współpraca z sąsiednimi gminami w celu pozyskania zewnętrznego finansowania oraz atrakcyjnych terenów inwestycyjnych przyciągnie inwestorów i stworzy nowe miejsca pracy. Bez nowych inwestycji w edukację, sport i rekreację, ale również w infrastrukturę społeczną (żłobek, mieszkania, drogi), nie da się zatrzymać młodych ludzi i zwiększyć liczby mieszkańców. Bardzo ważna jest nie tylko walka o sam kapitał, ale też o kapitał ludzki. To ludzie tworzą miasto i są jednym z głównych czynników jego rozwoju. Od liczby mieszkańców i ich przedsiębiorczości zależą wielkość dochodów i wydatków budżetowych. Dlatego m.in. należy powiedzieć stop wielkim sieciom handlowym, a dać zielone światło lokalnym przedsiębiorcom. Żyrardów nie może być wyłącznie miastem supermarketów i banków. By osiągnąć stabilność finansową miasta, bezwzględnie należy zmniejszyć wydatki na administrację. Należy przeprowadzić zewnętrzny audyt oraz wprowadzić budżet zadaniowy. Racjonalność i efektywność wydawania publicznych pieniędzy musi stać się priorytetem. Prezydent powinien być dobrym gospodarzem i zacząć oszczędności od siebie. Musi się również zmienić jakość sprawowania władzy: to prezydent i urzędnicy są dla mieszkańców, a nie odwrotnie. Potrzebne są też zmiany personalne – dobór kadr powinien być oparty na fachowości, a nie na znajomości. To tylko kierunki działań, które powinny stać się podstawą do opracowania konkretnych rozwiązań.
RŻ – Wróćmy do referendum. Nie ma Pan wrażenia, że w tym „buncie przeciwko Andrzejowi Wilkowi” role zostały rozpisane, a dla Pana zaplanowano jakąś zdecydowanie drugoplanową rolę?
Dariusz Kaczanowski – Wrażenia już przestały się liczyć, ponieważ referendum skutecznie obnażyło prawdziwe intencje liderów opozycji. Liczą się fakty. A te mówią za siebie. Sprawa referendum zmusiła do ujawnienia kart. Bezpardonowy atak jaki przeprowadzono na inicjatorów i absurdalne oskarżenia pod moim adresem to nic innego jak tylko żałosna próba ratowania swojej pozycji, która została zagrożona. Role były rozpisane, a referendum spowodowało, że runęła konstrukcja pod nazwą: „wiele musi się zmienić, by nie zmieniło się nic”. Mieszkańcy Żyrardowa – mając dość rządów Andrzeja Wilka i Grzegorza Obłękowskiego – mieli wybrać kogoś nowego, kto tylko miałby maskę opozycjonisty. Nasze miasto nie potrzebuje obrońców status quo i wiecznego gadania, ale poważnych zmian. Inaczej znowu mielibyśmy kandydata, z którym „wiązano by nadzieję”. I na nadziejach by się pewnie skończyło.
RŻ – Jak idzie zbieranie podpisów? Rozmawiałem z kilkoma osobami z, jak Pan to , koncesjonowanej opozycji i twierdzą, że nie zbierze Pan tych podpisów. Co Pan na to?
Dariusz Kaczanowski – Nie chcę powtarzać tego, czego nasłuchałem się od niektórych opozycjonistów. Dość powiedzieć, że inicjatywa referendalna była wg nich skazana z góry na porażkę. Lokalne media miały mnie rozszarpać, okres wakacyjny spowodować to, że nie będzie komu się podpisać, a przede wszystkim to, że wszyscy są przeciwko referendum. Owi „wszyscy” to prezydenci, PO oraz liderzy tzw. opozycji, bo na przykład już członkowie ich partii i stowarzyszeń aktywnie wspierają referendum. Widać wyraźnie, że liderzy już dawno zatracili kontakt z rzeczywistością, a przede wszystkim z samymi mieszkańcami miasta. W przeciągu zaledwie czterech tygodni zebraliśmy wystarczającą liczbę podpisów (ponad 4000). Pomimo tego, że listy z poparciem zostały już zawiezione do Komisarza Wyborczego w Płocku, to nadal je zbieramy. W mojej ocenie na naszych oczach tworzy się właśnie nowy ruch społeczny, który już niedługo zmieni Żyrardów. Chcę w tym miejscu bardzo podziękować wszystkim za wielkie wsparcie, okazywane wyrazy życzliwości i masowy udział w zbieraniu podpisów.
RŻ – Dlaczego opozycja w mieście w sumie nie może się porozumieć? Co stoi na przeszkodzie?
Dariusz Kaczanowski – Powodem są chyba partykularne interesy liderów. W ostatnich wyborach prezydenckich wspólne ustalenia opozycji zostały brutalnie podeptane, bo to nie ja miałem wejść do drugiej tury. Teraz, zostając pełnomocnikiem inicjatorów referendum, znowu stałem się groźny, tym razem dla aspiracji prezydenckich pana Jarosława Komży. Dlatego zareagował bardzo histerycznie i sam rozwalił budowany wizerunek dyplomaty-negocjatora zrywając rozmowy opozycji. Używając mało dyplomatycznych określeń, a wręcz chwytając się manipulacji, próbował tłumaczyć się ze swojego zachowania, zwalając winę na mnie. Podobnie jak prezydent Wilk, tłumacząc dlaczego tak niewiele zrobił dla rozwoju Żyrardowa. Szkoda słów. Zaskakujące jest to, że panowie mają tyle wspólnego.
RŻ – Źle Pan ocenia rządy w mieście skupione wokół osób Andrzeja Wilka, Grzegorza Obłękowskiego i Beaty Rusinowskiej, bo oni są powszechnie uważani za liderów tej formacji. Mógłby Pan wypunktować trzy największe wady rządów tej grupy?
Dariusz Kaczanowski – Po pierwsze – traktowanie Żyrardowa jak swojego prywatnego folwarku. Zasada: mierny ale wierny, przyświeca przy obsadzaniu stanowisk, których znacznie przybyło. Buta i arogancja, nie liczenie się ze zdrowym rozsądkiem, wszechobecna propaganda sukcesu, stały się już symbolem rządów tej grupy. Po drugie – zero odpowiedzialności za publiczne pieniądze. Niegospodarność i rozrzutność doprowadziły do katastrofalnej sytuacji finansowej miasta i przerzucenia ciężaru spłaty kredytów na przyszłe pokolenia. Nie rozwiązano przy tym głównych problemów Żyrardowa. Po trzecie – brak umiejętności współpracy, nie tylko ze swoją Radą Miasta, ale i z samorządami sąsiednich gmin. Efektem są ciągłe wojny i jałowe dyskusje, które przyczyniają się potęgowania napięć społecznych, bezrobocia i braku perspektyw dla mieszkańców. Referendum w Żyrardowie jest konieczne.
Skomentuj