Mateusz Modrak o Macieju Twardowskim
RŻ – Dlaczego akurat ty zredagowałeś tę książkę?
Mateusz Modrak – Ponieważ nie zrobił jej nikt inny. Maciej Twardowski jest postacią zasłużoną dla naszego miasta, niestety przez 30 lat od jego śmierci – z niezrozumiałych dla mnie względów – nikt nie podjął się wyjęcia z archiwum twórczości, którą pozostawił. Teksty Macieja Twardowskiego są prawdziwymi perełkami, o czym mogą przekonać się wszyscy, którzy przeczytają książkę.
Inna sprawa, że zawarcie w książce cyklu tekstów „Od Rudy Guzowskiej do Żyrardowa” w pewnym sensie jest spełnieniem testamentu redaktora, gdyż z informacji do których udało mi się dotrzeć wiem, że planował wydać ten cykl w książce. Z uwagi na niespodziewaną śmierć nie miał możliwości tego uczynić.
RŻ – Czy znałeś wcześniej teksty Macieja Twardowskiego?
Mateusz Modrak – Nie znałem tekstów, gdyż w zasadzie nie miałem możliwości ich poznać.
Spotykałem się z wieloma bardzo ciepłymi wspomnieniami szczególnie starszego pokolenia żyrardowian o redaktorze, którego podziwiali i szanowali, stąd chciałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej postaci.
Niestety, choćby biblioteka nie dysponowała niczym, co mogłoby mi przybliżyć tę postać i wyjaśnić dlaczego tak wiele lat po śmierci ciągle jest w sercach żyrardowian. Jest dla wielu kimś tak ważnym.
RŻ – Czy miałeś jakieś problemy w realizacji tego projektu? Jeżeli tak, to z czym były one powiązane?
Mateusz Modrak – O problemach w realizacji tego projektu można byłoby napisać osobną, przypuszczam, że równie obszerną, książkę. Niemniej sądzę, że problemy są wręcz wpisane w działania, które podejmujemy. Niestety bardzo często wynikają one z decyzji podejmowanych przez innych ludzi, którzy być może dość ambicjonalnie podchodzą do projektów, które mięli możliwość przygotować, a przez trzydzieści lat, o których już wspomniałem, nie poświęcili swojego czasu, by to zrobić.
RŻ – O jakich ambicjach dokładnie mówisz?
Mateusz Modrak – Ambicje niektórych ludzi mogą wynikać nie z chęci zrobienia fajnego projektu, a z chęci własnego zaistnienia. Jestem wprawdzie autorem części biograficzno- wspomnieniowej, jednak główną część książki stanowi twórczość Macieja Twardowskiego, stąd trudno, bym – mówiąc kolokwialnie – miał parcie na okładkę. Dlatego też na okładce nie ma mojego nazwiska, które uważny czytelnik odnajdzie na wymaganej informacyjnej stronie książki. Trzeba być w stanie obiektywnie ocenić swoją rolę, a nie udawać, że jest się autorem książki, której można być- w dużej mierze- co najwyżej redaktorem.
RŻ – Na czym polegała twoja praca nad tą książką?
Mateusz Modrak – Praca nad książką składała się z kilku elementów. Po pierwsze chciałem, żeby była to pierwsza obszerna biografia Macieja Twardowskiego, aby każdy czytelnik mógł poznać tego człowieka z perspektywy jego życia. Zamierzałem również przekazać czytelnikom to, z czym ja osobiście się spotykałem i co za każdym razem robiło na mnie ogromne wrażenie, czyli tak dobre wspomnienia tej postaci. Po trzecie trudno mówić o redaktorze, nie pokazując jego osobowości przez pryzmat twórczości.
Mam nadzieję, że książka w możliwie dobry sposób odpowiada na potrzeby czytelnika, któremu zależy na tych właśnie trzech elementach.
RŻ – Słyszałam, że ktoś miał pomagać ci w tym projekcie, jednak się z tego nie wywiązał. Czy to prawda?
Mateusz Modrak – To prawda. Na pewnym etapie mojej pracy nad tą książką zgłosił się do mnie człowiek, który zaproponował swoją pomoc. Początkowo wyraziłem zgodę, gdyż nie spodziewałem się, że za propozycją, którą otrzymałem mogą stać pobudki oceniane przeze mnie negatywnie.
Drugi autor miał być odpowiedzialny za przygotowanie części biograficznej książki, stanowiącej de facto około dziesięć procent planowanego projektu. Współpraca nie trwała długo, gdyż mimo wielu przesunięć terminu nie byłem w stanie wyegzekwować materiału na który czekałem, a byłem zaskakiwany ustaleniami, o których dowiadywałem się po fakcie, a które związane były z zasadniczymi kwestiami, takimi jaki choćby tytuł, zawartość książki, format, projekt okładki czy wybór wydawnictwa, które próbowano mi narzucić bez przedstawienia jakiegokolwiek argumentu.
Doszły do tego również inne działania podejmowane przez tego człowieka bez mojej wiedzy na co nie mogłem przyzwalać, gdyż między innymi mogły być uznane za godzące w interes rodziny państwa Twardowskich i całego projektu.
RŻ – Podobno rodzina Twardowskich została okradziona z pamiątek po redaktorze.
Mateusz Modrak – Okradziona to mocne słowo, którego chciałbym uniknąć. Faktem jest jednak, że drugi niedoszły autor z rodziną państwa Twardowskich i innymi osobami, których pomoc otrzymał ze względu na życzliwość i zrozumienie wobec wartości projektu, do tej pory mimo wielu ponagleń nie rozliczył się ze zdjęć, dokumentów, pamiątek rodzinnych i pieniędzy, co dla mnie tylko potwierdza słuszność mojej decyzji o rozstaniu się ze współpracownikiem opierającym swoje działanie na takim zachowaniu, które nie przystoi dojrzałemu i uczciwemu człowiekowi, legitymującemu się tytułem historyka.
RŻ – Jak twoim zdaniem odbierana jest ta książka wśród czytelników?
Mateusz Modrak – Zapewne odbierana jest różnie. Z jednej strony bowiem spotykam się z bardzo wieloma niezwykle pozytywnymi komentarzami osób, które dziękują, że komuś chciało się przygotować taką publikację. Niektóre z tych osób mówią, że może być to najważniejsza publikacja związana z historią Żyrardowa, jaka do tej pory powstała.
Z drugiej strony przy ocenie każdego projektu pojawia się grupa ludzi, którzy wyrażają krytykę. Tacy ludzie w tym przypadku też się pojawili, choć byli w mniejszości.
RŻ – Czy jesteś usatysfakcjonowany, tym że wziąłeś udział w takim przedsięwzięciu?
Mateusz Modrak – Trudno powiedzieć, żebym nie czuł się usatysfakcjonowany. Udało się zrealizować projekt, który jak twierdzą niektórzy jest ważny. Dodatkowa radość wynika z faktu, że książka oparta jest na moim pomyśle. Przy okazji czuję jednak pewien niedosyt. W książce zawarte jest czterdzieści procent materiału, który udało się zebrać i opracować. Reszta w formie elektronicznej czeka na druk, który uzależniony jest od finansów, jakie się posiada. Jest dla mnie dość ciekawą sytuacja, że tego typu publikacja powstaje bez udziału finansowego lokalnego samorządu.
RŻ – Gratulujemy, każdy kto miał książkę w ręku widzi moc pracy, którą musiałeś wykonać. Dziękujemy za rozmowę, chętnie jako Radio Żyrardów będziemy patronować poszukiwaniom środków na drugi tom książki.
rozm. Weronika Lasota
Skomentuj