Kiedyś miasto tkackie, niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, dziś dla wielu utraciło wartość artystyczną i historyczną, stając się jedynie łatwym sposobem na zdobycie pieniędzy.
Żyrardów – miejsce bez dwóch zdań urocze i wyjątkowe. Każdy jego mieszkaniec wie, że jest to jedyna XIX-wieczna osada fabryczna w Europie. Miasto piękna i sztuki. Bijące serce na mapie Pomników Historii. Tak, tak… można by napisać jeszcze wiele ciepłych słów na ten temat, ale czy na pewno o to w tym wszystkim chodzi? Jak łatwo zauważyć, niektóre „ważne osobistości” w naszym mieście chętnie nadużywają udzielonego miastu statusu. Co w tym złego? Teoretycznie nic, w końcu fajnie jest pochwalić się światu urzędem prezydenta TAKIEGO miasta. Kultura, sztuka, zabytki – przecież to dziedzictwo naszych przodków. Razi w oczy jednak to, że owe dziedzictwo pozostało już tylko smacznym kąskiem dla pasibrzuchów robiących interesy w naszym mieście i jednocześnie najlepszą przynętą dla biznesmenów z grubymi portfelami w kieszeniach. Wszystko sprowadza się więc do jednego – KASA, KASA, KASA!
Jako przedstawicielka młodszego pokolenia naszego miasta – młodszego, ale świadomego swoich poglądów – dochodzę do wniosku, że walor artystyczny Żyrardowa przestał mieć już dawno jakiekolwiek znaczenie. Dziś liczy się już tylko to, co można sprzedać, zburzyć, wynająć, a w efekcie zarobić pieniądze… duże pieniądze.
Czerwony Żyrardów zachwyca swoją architekturą nie tylko nas – mieszkańców, ale i innych, szczególnie koneserów sztuki, artystów i zwykłych zjadaczy chleba zamieszkujących wielkie aglomeracje miejskie. Dla nich Żyrardów to nie tylko sypialnia Warszawy, ale przede wszystkim zakątek piękna, gdzie każda czerwona cegła niesie ze sobą kawał historii. Takie miejsca przyciągają turystów, inwestorów, ale i media. W końcu nie raz głośno było o naszym mieście na największych portalach informacyjnych, czy w telewizji, gdzie przedstawiano historię żyrardowskich zakładów lniarskich. Zastanawiam się tylko, czy media w naszym mieście to większa reklama dla miasta, czy władz…
Niby miasto kultury, niby serce sztuk, niby historyczny zabytek architektoniczny… no właśnie, wszystko na niby. Nie da się ukryć, że z roku na rok, Żyrardów przestaje być już „miastem czerwonej cegły”. Można powiedzieć, że teraz bardziej pasuje do niego określenie „miasto supermarketów”, w końcu nie po to zbudowano 5 Biedronek i myślę, że jeszcze około 10 innych supersamów… te to dopiero mają wartość kulturalną! W tym tkwi właśnie cały ambaras. Co to za władza, która historię miasta traktuje, jako kartę przetargową, a jego kultura i ponad stuletnie dziedzictwo stanowi najlepszy środek dla rozpoczęcia nowych inwestycji.
Z jednej strony rozumiem wszelkie działania żyrardowskiej „burżuazji”, w końcu w jakiś sposób należy spłacić zaciągnięty dług miasta, który niestety wciąż rośnie. Z drugiej strony, dlaczego do tych celów wykorzystuje się właśnie dobre imię miasta? Tak to już chyba jest, że w Żyrardowie wszystko co na plus przełożyć trzeba na pieniądze. Szkoda jednak, że ta kultura jest u nas tak mało doceniana. Niestety „najwyższy” woli sprzedać wszystko prywaciarzom, zainwestować w budowę nowej drogi koło swojego domu no i wspomagać finansowo swoich partyjnych kolegów, zamiast włożyć pieniądze w renowacje starych pofabrycznych hal i budynków, by na nowo można było z nich korzystać. Uważam, że taka inwestycja z pewnością przyniosłaby więcej korzyści, niż przykładowo miejski deptak, który w rzeczywistości deptakiem chyba jednak nie jest…
Zwolennicy żyrardowskiej elity powiedzą: „Zaraz, zaraz, a co z Resursą? Co z Loftami?” Zgadza się, te budynki już zostały odrestaurowane, tylko zastanówmy się, czy celem było odzyskanie dawnego ducha osady fabrycznej, czy może osobisty luksus? Mnie się wydaje, że dziś Resursa w żadnym stopniu nie służy ani mieszkańcom, ani turystom. W ciągu tygodnia nie dzieje się tam nic… no może poza posiedzeniami Rady Miasta. Od wielkiego dzwonu, dzięki miejskim artystom możemy zobaczyć tam jakąś wystawę, albo pójść na koncert. Dziś Resursa, która z założenia miała pełnić funkcje kulturalne i być wizytówką miasta, jest tylko i wyłącznie siedzibą naszych władz. No cóż, kto bogatemu zabroni?
Szanowna Elito Miasta Żyrardowa – przejrzyj na oczy i zrozum, że nasz dorobek kulturalny nie jest na sprzedaż, nie jest dla lansu, ani tylko dla bogaczy! Nie promujcie siebie na tym, co miasto ma najlepszego. Skoro tak kochacie pofabryczny, stary, czerwony Żyrardów zainwestujcie w niego, by nie stracił w końcu miana Pomnika Historii oraz bijącego serca kultury i sztuki. Dbajcie o miasto, a nie własne portfele!
Marta Obłąkowska