Jerzy Paruszewski wziął udział w XIV. Światowym Dniu Poezji w Londynie. Żyrardowianin miał okazję spojrzeć na życie literackie Londynu, a jednocześnie zaprezentować się jako twórca.
Jerzy Jankowski – Powiedz proszę, jak wyglądało dotarcie do Londynu.
Jerzy Paruszewski – W piątek, 21 marca po południu – bez większych emocji podczas lotu z Okęcia (jeśli nie liczyć pięknego widoku kolorowych wybrzeży Francji i Anglii oraz pełnego statków morza) – wylądowaliśmy na podlondyńskim lotnisku Luton. Naszej poetyckiej ekipie przewodniczył Aleksander Nawrocki. W jej skład wszedł również Juliusz Erazm Bolek, a w podróży towarzyszyli nam ponadto Stanisław Nyczaj z żoną i synem, później spotkaliśmy się z nimi tylko przy okazji krótkiego zwiedzania zabytkowej części Londynu.
JJ – Pewnie padało…
Jerzy Paruszewski – Anglia przywitała nas słoneczną, chociaż wietrzną pogodą. Taka z grubsza utrzymała się przez cały czas naszego pobytu. Wiosna właśnie tu przyszła – kwitły krzewy i zieleniły się drzewa, o tydzień wcześniej, niż w Polsce – po powrocie do kraju przeżyłem ten piękny moment jeszcze raz! Z lotniska zabrał nas do centrum Londynu, swoim samochodem, sympatyczny Polonus starszej daty, Jan Gutner. Podobnie zresztą, jak w kierunku powrotnym, na zakończenie pobytu – w poniedziałek, 24 marca. Cechą charakterystyczną całej londyńskiej wyprawy była konieczność pokonywania wielkich odległości – prywatnymi samochodami, taksówkami, autobusami (oczywiście piętrowymi, których jest mnóstwo odmian – różnej długości, wieku itd.), metrem (to najczęściej – a linii, typów pociągów i rozwiązań konstrukcyjnych stacji mają tutaj wiele), wreszcie tradycyjną koleją.
JJ – Londyn to faktycznie tygiel ludności?
Jerzy Paruszewski – Wszędzie jest mnóstwo ludzi z krajów pozaeuropejskich, wszystkich ras i najróżniejszych tradycji w ubiorze, sposobie poruszania się itp. Także Polaków można spotkać naprawdę często. Są polskie sklepy, a nasz język jest jednym z tych, w których podawane są różne informacje o charakterze publicznym np. instrukcje obsługi elektronicznych automatów biletowych.
JJ – Jak byłem w Londynie to w oczy rzuciły mi się dwie rzeczy. Po pierwsze strasznie ciasno, zabudowa wręcz za gęsta. I po drugie, przepleciona nowoczesność zabudowy z zabytkami z różnych epok.
Jerzy Paruszewski – Miasto jest czyste, pełne zaskakujących kontrastów architektonicznych: stare faktycznie przeplata się z nowym, przy czym surowy styl z łatwością przechodzi w formy pełne finezyjnych ozdób. Widać fantazję i rozmach projektantów. Są i elementy powszechne, występujące tu w każdej epoce: wykuszowe okna, próbujące z trzech stron świata chwytać promienie słońca, często chowającego się za mgłą i ciągnąca się kilometrami szeregowa zabudowa ulic (jednakowymi kamieniczkami). Świadomi trudności, jakie sprawia licznym przybyszom z zagranicy ruch lewostronny, Anglicy często umieszczają na chodnikach (i peronach) napisy – chętnie ze strzałkami – które w tłumaczeniu tak by brzmiały: „spójrz w lewo/prawo”, „trzymaj się prawej/lewej strony”, „bądź ostrożny”, „bądź rozsądny”. Jeśli samochodów nie ma w pobliżu, wolno tu przejść przez ulicę na czerwonym świetle. Obowiązuje rzeczywiście tylko zdrowy rozsądek.
JJ – A co z kuchnią angielską? Bo ja mam kiepskie wspomnienia, nie potrafią robić jedzenia i tyle…
Jerzy Paruszewski – Może to dziwne, ale nie mieliśmy okazji spróbować typowego angielskiego jedzenia. Nasi wspaniali gospodarze: Adam Siemieńczyk i jego siostra, Marta Brassart – założyciele grupy „PoEzja Londyn” – poprosili swoich rodziców, aby przysłali z… Białegostoku mnóstwo wspaniałych przysmaków dla gości Światowego Dnia Poezji, którego byli głównymi organizatorami. Toteż przywitał nas… bigos, a dalej było jeszcze bardziej swojsko – z polską (domową!) szynką i innymi wędlinami, sałatkami, ciastami, ciasteczkami, piwem (oraz mnóstwem dodatkowych pyszności, aż trudno wymienić).
JJ – Przejdźmy do festiwalu. W jakich imprezach brałeś udział?
Jerzy Paruszewski – Już pierwszego wieczoru wzięliśmy – w lokalu dużej kawiarni artystycznej – udział w spotkaniu poetyckim, podczas którego promowana była książka Marty Brassart „Kariatydy”. Ukazanie się tego tomiku wierszy w Wydawnictwie Książkowym IBiS Aleksandra Nawrockiego było Nagrodą Główną XIV Światowego Dnia Poezji UNESCO w Polsce. Uroczystej prezentacji książki dokonała grupa czarnoskórych modelek (studentek londyńskich szkół wyższych – była wśród nich aktualna Miss Kongo), specjalnie na tę okazję ubranych przez polskiego projektanta angielskiej mody. Moje wiersze też były czytane podczas tej imprezy – angielską wersję (tłum. Igora Pańkowa) przedstawił rodowity Anglik, poeta z Londynu, polską przeczytałem sam.
Następnego dnia, w sobotę przed południem, wystąpiliśmy w międzynarodowym gronie literatów w wielkiej auli polskiej szkoły. Naszą trzyosobową grupę zasilił jeszcze Maciej Krzysztof Dąbrowski – znany mi osobiście z turnieju SLAM w Grodzisku Maz. – poeta, muzyk i dziennikarz o liczącym się dorobku. Przyjęci zostaliśmy bardzo ciepło i wynieśliśmy same dobre wrażenia, zwłaszcza jeśli chodzi o pielęgnowanie polskości w tej odległej od naszej ojczyzny placówce oświatowej i o szacunek nauczycieli i uczniów do poezji polskiej. Cieszę się, że mogłem tu przedstawić dużo moich wierszy.
W sobotę po południu odwiedziliśmy w prawdziwym angielskim klubie grupę literatów starszego, brytyjskiego pokolenia, „Poets Anonymous”. Atmosfera była wspaniała – zdobyłem się nawet na dowcipkowanie po angielsku, ale nie zaniedbałem i recytowania swoich wierszy. Bojąc się jednak o mój akcent, angielskie ich wersje powierzyłem angielskiemu poecie, który przeczytał je z aktorskim talentem.
JJ – Był czas na zwiedzanie Londynu?
Jerzy Paruszewski – Niedzielne popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu części zabytkowego centrum Londynu. Obiekty niby znane z fotografii i filmów, jednak wrażenie robi ich wielkość, której nie można sobie wyobrazić, patrząc na pocztówkę lub ekran. Drobne detale też są imponujące i dobrze widoczne tylko „na żywo”. W ogromnym tłumie turystów pogubiliśmy się trochę, ale wszyscy dotarli szczęśliwie na wieczorny, pożegnalny koncert poetycki w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. To niezwykle ważny obiekt dla Polaków w Wielkiej Brytanii. Powstał jeszcze w okresie międzywojennym. Pełen jest wspomnień o naszych wielkich rodakach, tworzących historię swojego kraju i brytyjską. Tętni polskim życiem, przede wszystkim artystycznym i ma wielu bywalców, wspaniałych przyjaciół. Muzycznie koncert oszałamiał wielokulturowością: wykonawcy z Polski, Anglii, Francji, Dalekiego Wschodu, Czarnej Afryki…
Obsada Mistrzostw Świata w Poezji, które rozegrane zostały w POSK, była bardzo mocna (niespodziankę sprawiły np. jakościowo silne, choć niezbyt liczne reprezentacje Bułgarii i Ukrainy). Potężne wrażenie uczyniły wiersze polskich londyńczyków – w ich poezji tęsknota za osobami bliskimi i stronami rodzinnymi splatała się z przykrym doznaniem swoistej ciasnoty „polskiej niszy” w Anglii (choć coraz szerszej skądinąd). W tej sytuacji wyróżnić się w konkurencji było trudno. Pomogło mi doświadczenie, także sceniczne i sam mój wiersz, dobrany tematycznie do ogólnego nastroju oraz motywu przewodniego ŚDP w Londynie – był nim „dom”. I tak okazałem się jedynym nie-cudzoziemcem i jedynym Polakiem, nigdy nie będącym emigrantem, który zdobył medal tych mistrzostw. Medali było ogółem sześć. Zaprojektowali i wykonali je polscy artyści-plastycy z Londynu: Radosław Augustynek i jego córka Matylda. Trzy medale przeznaczono dla poetek, trzy dla poetów. Motywem przewodnim odznaczeń była metaloplastyczna kombinacja serca, ust i języka. Nie zostały rozdane tego wieczoru. Ciężar swojego poczułem na szyi dopiero 2 kwietnia, podczas Światowego Dnia Poezji w Żyradowie, na scenie sali widowiskowej Centrum Kultury, gdzie Marta Brassart (Gość Honorowy) dokonała „próby generalnej” dekoracji, w obecności m.in. pozostałych Gości Honorowych żyrardowskiego ŚDP: poetów rumuńskich – Valeriu Butulescu i Alexandru Şerbana oraz polskiej poetki z Wilna, Teresy Markiewicz i warszawskiego literata Jana Rychnera. Obecny był również Krzysztof Ciołkiewicz – Wicestarosta Powiatu Żyrardowskiego, uczestnicy Żyrardowskich Wieczorów Literackich i duże liczebnie reprezentacje szkół z naszego miasta.
JJ – No to można powiedzieć, że teraz jesteś poetą-medalistą? :)
Jerzy Paruszewski – W sumie tak :) Ostateczna, oficjalna dekoracja miała miejsce podczas centralnych obchodów Światowego Dnia Poezji w Polsce, które odbyły się 4 kwietnia w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Wręczała ponownie Marta Brassart. Podczas warszawskiej uroczystości Aleksander Nawrocki zaprezentował dziewięć książek, wydanych z okazji tegorocznego ŚDP. Jedną z nich jest antologia „Współcześni poeci Polski”, która ukazała się w Republice Sacha (FS) po jakucku. Moje wiersze stanowią w tej książce jeden z największych rozdziałów. Z pewnością tegoroczny ŚDP w Londynie, Żyrardowie i Warszawie mogę zaliczyć – także osobiście – do najbardziej udanych.
JJ – No to gratuluję wyjazdu i medalu. W sumie ciekawe doświadczenie.
Jerzy Paruszewski – Dziękuję bardzo. Tak, wyjazd zaliczam do bardzo udanych.
rozm. Jerzy Jankowski
foto – Jerzy Paruszewski, Juliusz Erazm Bolek
Skomentuj