Rozmowa z Jerzym Paruszewskim – poetą, animatorem kultury, założycielem Żyrardowskich Wieczorów Literackich, autorem i współautorem książek poetyckich, w tym pięciu tomików indywidualnych.
Jerzy Jankowski – Jak to jest gdy człowiekowi przetłumaczą wiersze na język węgierski? (śmiech). Pytam, bo ostatnio ukazał się tomik Twoich wierszy po węgiersku.
Jerzy Paruszewski – Jak w miłości: nic nie rozumiesz, ale czujesz, że jest cudownie! Węgrzy są naprawdę kochani – zwłaszcza moi tłumacze, którzy chyba przełożyli te wiersze lepiej, niż je napisałem (poznaję to po reakcji węgierskiej publiczności na Węgrzech, w Serbii – gdzie książka została wydana – i w Rumunii).
JJ – Od pewnego czasu angażujesz się w życie literackie w międzynarodowych organizacjach. Czy możesz przybliżyć ten temat?
Jerzy Paruszewski – Dzięki współpracy z Aleksandrem Nawrockim, poetą i wydawcą z Warszawy, redaktorem naczelnym „Poezji Dzisiaj”, Żyrardów uczestniczy w międzynarodowych imprezach literackich przez niego organizowanych i to od ich pierwszych edycji, czyli już kilkanaście lat. Centrum Kultury (i Resursa) gościły poetów z ponad 20 krajów 5 kontynentów. Począwszy od 2010r. towarzyszę Aleksandrowi Nawrockiemu w niektórych jego wyjazdach do ważnych ośrodków literackich Europy, poznaję wybitnych pisarzy i poetów oraz ich organizacje. Jest mi niezmiernie miło, że moja chęć wstąpienia do Międzynarodowego Stowarzyszenia Pisarzy i Publicystów oraz Słowiańskiej Akademii Literackiej i Artystycznej zbiegły się z zaproszeniami do uczestnictwa, które otrzymałem od prezesów tych towarzystw. W ten sposób stałem się posiadaczem dwóch międzynarodowych legitymacji prasowych, opatrzonych formułkami dyplomatycznymi w kilku językach – są to apele do wszelkich władz o ułatwianie mi pracy dziennikarskiej i artystycznej. Oczywiście trzeba tu wspomnieć jeszcze o zjazdach literatów i spotkaniach autorskich w atrakcyjnych miejscach (moje najbliższe – już w tym miesiącu, w Londynie), festiwalach poezji, wspólnych międzynarodowych czasopismach i wydawnictwach książkowych. Moje wiersze znalazły się np. w czasopiśmie dostępnym w ok. 120 krajach, rozrzuconych po całym świecie.
JJ – Jesteś poetą, ale animujesz równocześnie życie literackie Żyrardowa. Co jest dla Ciebie ważniejsze?
Jerzy Paruszewski – „Czy wolę być rozszarpany przez brunatne niedźwiedzie, czy przez białe niedźwiedzie?” „Nie wiem, nie wiem: i to kusi, i to nęci!” A poważnie: „Wszyscyście piękni, boście wszyscy potrzebni.” Najważniejsza jest sztuka. Moja czy innych, to rzecz drugorzędna. Jedno wiem na pewno – najmniej ważna jest polityka. „Kto pamięta nazwisko Ministra Kultury na dworze Cesarza Austrii w czasach Mozarta?”. Mnie jakoś „wyleciało z głowy”… Zatem z dwóch istotnych rzeczy twórczość artystyczna zawsze przewyższa pracę działacza-animatora, chociaż to głównie tej ostatniej zawdzięczam moją Odznakę Honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, którą na wniosek redakcji „Poezji Dzisiaj”, czyli z inicjatywy Aleksandra Nawrockiego, otrzymałem wiosną 2009 r. od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, JE Bogdana Zdrojewskiego (inaczej, niż w historii z Mozartem nazwisko tego Ministra Kultury będzie przez mnie zapamiętane i to mile – swoją drogą ciekawe, czy ktoś też mile zapamięta moje, a byłbym wdzięczny…).
JJ – W Żyrardowie od prawie 18. lat działa grupa literacka ŻWL, którą założyłeś w 1996 roku. Jak do tego doszło?
Jerzy Paruszewski – Znasz tę historię dobrze, bo jesteś w ŻWL od pierwszego roku istnienia tej organizacji, ale zacytuję (bo z pamięci mogłoby nam coś umknąć) wprost ze strony internetowej CK w Żyrardowie fragment autoryzowanego przeze mnie artykułu, który pierwotnie ukazał się niedawno na łamach „Głosu Żyrardowa i Okolicy” (cudzysłowu przy cytowaniu nie użyję, skoro to moje własne słowa): Żyrardowskie Warsztaty Literackie, bo taka była ich pierwotna nazwa, powstały 16 października 1996 roku. Pierwsze spotkania organizowałem pod patronatem Stowarzyszenia na Rzecz Kultury im. I. J. Paderewskiego w Żyrardowie. Gościny udzielała nam Miejska Biblioteka Publiczna, kierowana wówczas przez Hannę Kołodziejską. We wspomnianym dniu przyszło 19 osób, z dr. Jerzym Naziębło, prezesem Stowarzyszenia włącznie, wszyscy zostaliśmy założycielami. Z początku działalność prowadzona była tylko w formie warsztatów literackich: czytaliśmy swoje wiersze, a następnie omawialiśmy je. Później pomyśleliśmy o publikacjach książkowych. I wtedy okazało się, że potrzebny będzie komputer. MBP go nie posiadała, co zresztą w połowie lat dziewięćdziesiątych nie było niczym dziwnym… Dlatego, dzięki życzliwości Beaty Rusinowskiej, dyrektorki Miejskiego Domu Kultury, zaczęliśmy równolegle spotykać się w MDK – pierwszy raz 27 września 1997 roku. Tu przyjęliśmy nową nazwę i symol – znów mojego autorstwa – nie zmieniając skrótu wprowadziłem wyraz Wieczory, zamiast Warsztaty. Po kilku miesiącach całkowicie przenieśliśmy się do MDK. Z czasem zaczęliśmy na spotkania zapraszać mistrzów i sami wyjeżdżaliśmy do Warszawy oraz innych miejscowości, np. do Piastowa, na zajęcia innych grup poetyckich. Od początku 2004 roku nasza oficjalna nazwa brzmiała: ŻWL – Wydawnictwo Literackie MDK w Żyrardowie. Od 30 maja 2008 zamiast MDK pojawiła się nazwa Centrum Kultury. Zatem jako grupa poetycka istniejemy przy wydawnictwie. Dodam, że do chwili obecnej wydaliśmy już 38 książek…
JJ – Ile osób przewinęło się przez ŻWL?
Jerzy Paruszewski – Kilkadziesiąt, przy czym bliżej 99 niż 20.
JJ – Jakie problemy ma współcześnie człowiek piszący wiersze?
Jerzy Paruszewski – Dokładnie te same, które opisał Adam Mickiewicz, tylko zamiast „strzechy” (pod którą chcemy trafić z naszymi wierszami) mamy teraz skandynawską blachę i parę innych wynalazków (nie ma sensu ich wymieniać, bo to bez znaczenia dla istoty sprawy). Tak – dystrybucja jest naszą „piętą Achillesową”.
JJ – Co byś odpowiedział osobie która by cię spytała: czym jest poezja, czym różni się wiersz od tekstu niepoetyckiego?
Jerzy Paruszewski – Swoją tajemnicą (a skoro tajemnica, to ją zachowam – odsłania się ona np. tym, którzy regularnie uczestniczą w zajęciach warsztatowych ŻWL).
JJ – Żyjemy w czasach internetu, setek kanałów telewizyjnych, setek stacji radiowych, youtuba, facebooka itd. Jaki sens ma pisanie wierszy, wydawanie tomików poetyckich, czy to nie jest przebrzmiała nuta?
Jerzy Paruszewski – Jaki sens ma tworzenie wierszy (w tym wypadku wolę wyraz „tworzenie”, oznaczający wyraźnie proces myślenia, a nie tylko sugerujący mechaniczną czynność zapisu)… „Nie wiem, rzekł słowik, ja mam taką duszę/Nie wiem, dlaczego, ale śpiewać muszę” (Edward Wróbel, ŻWL). „Nie bądź podejrzliwy: nie doszukuj się we wszystkim sensu” (Justyna Jaszke, ŻWL). Co jeszcze można dodać? Fakt, minęły czasy, gdy czekano na słowa wieszczów, którzy sprawowali „rząd dusz”, ale każdą przemianę, wszystko, co nowe – jak dawniej – rozpoczyna marzenie: trzeba je (zanim przyjdzie pora na czyn) „odziać w słowa”, a w tym nikt poetów nie zastąpi, choć podobno próby były…
A sens wydawania tomików? Tu odpowiedź jest o wiele prostsza: książki nie da się zniszczyć jednym kliknięciem! I przetrwa nawet wyłączenie prądu…
JJ – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów oraz nowego tomiku wierszy, bo zdaje się, że od czterech lat nie było nic nowego, a z tego co wiem wydajesz tomik co cztery lata?
Jerzy Paruszewski – Serdecznie dziękuję za możliwość wystąpienia w Radiu Żyrardów. Mój kolejny tomik? Rzeczywiście, wpadłem w olimpijski rytm i w tym roku też mam materiał na nowe wydawnictwo: są wiersze, pomysł na tytuł i okładkę. Myślę o zamieszczeniu w książce niektórych utworów nie tylko po polsku, ale i w przekładach: przede wszystkim na angielski, lecz także na francuski. Brakuje tylko pieniędzy, mam jednak prawdziwych przyjaciół, więc jestem spokojny i szczęśliwy.