Wiarygodny przekaz
Wiarygodny przekaz, czyli subtelny atrybut mocnych treści w muzyce. Szukając pomysłu na kolejny felieton, przyszło mi do głowy znane wszystkim pytanie: co było pierwsze jajko, czy kura?
Można by polemizować, snuć różne teorie, ale gdyby tak nieco zmienić to pytanie…? Na przykład tak, aby brzmiało: co jest ważniejsze, albo co stanowi większą wartość, jajko czy kura? Tutaj mam nadzieję, że zdecydowana większość logicznie myślących ludzi zgodzi się ze mną i wskaże na kurę. Muszę przyznać, że od razu w mojej głowie pojawiło się analogiczne pytanie. Brzmi ono: a co stanowi większą wartość artysta, czy sztuka? W tym momencie jestem przekonany, że każdy kto czyta ten artykuł właśnie wymyśla swoją teorię na ten temat. Jeśli jednak potraktować sprawę analogowo;) to okaże się logiczne, że tak jak kura kojarzy się z produkowaniem jaj, tak artysta z tworzeniem sztuki. Jest czymś nienaturalnym i wręcz błędnym jeśli chcemy zbadać efekt, nie starając się poznać jego przyczyn. Tak jak dzieci mają po rodzicach pewne cechy, odziedziczone w genach lub nabyte przez wychowanie, tak jajko będzie zdrowe, gdy zdrowa była kura. Taka też będzie sztuka i będzie odnosiła się do zagadnień które dręczą artystę.
I jesteśmy w domu, czyli przechodzimy do muzyki. W poprzednich felietonach starałem się zdefiniować Państwu pojęcia muzyki i sztuki w sposób moim zdaniem najbardziej pełny. Tym razem skupię się na relacji artysta – sztuka. Nie zamierzam pisać o wyższości jednego nad drugim, bo jest to rzecz sporna, zwłaszcza, że w tych sprawach nie zawsze chodzi o logiczne myślenie, ale także o emocje i podświadome traktowanie pewnych treści. Zwróćmy zatem uwagę na to, co łączy te dwa pojęcia, czyli na przekaz. Artysta, który nie ma nic do powiedzenia, nie jest artystą, bo nie tworzy. Może dlatego mawia się, że w przypadku niektórych, artystą się bywa… W ujęciu muzycznym, podejrzewam, że podobnie jak w innych dziedzinach sztuki, to właśnie przekaz stanowi o treści. W życiu bywa różnie, czasami jakiś fakt, wydarzenie, które nas dotyka, sprawia, że chcemy o tym mówić. W sztuce często odbija się życie artysty jak w lustrze, dlatego w piosenkach często słyszymy historię rozstań, uniesień, rozczarowań, czy inne tego typu treści, które na długo zostają w pamięci i przez to, że pozostawiają po sobie mocny ślad, szukają ujścia w konkretnej formie uzewnętrznienia.
Skąd zatem te setki piosenek o niczym? Czy one rzeczywiście są o niczym? A może jednak o czymś są?… hehe! Jasne, że są o czymś. Problem polega na tym, że ich przekaz nie jest na tyle mocny aby wziąć górę nad innymi składnikami dzieła muzycznego. Często wykonawca nie jest autorem, a nawet jeśli jest, to na etapie produkcji bardzo łatwo zepchnąć przekaz na dalszy plan. Ostatnio bardziej liczy się brzmienie albo tzw. bit. W dzisiejszych czasach słuchacz nie zawsze chce przekazu. Obecnie potrzebujemy muzyki najczęściej do tańca (zabawy), albo po to aby się zrelaksować (odpocząć). Stąd muzyka staje się tzw. sztuką użytkową.
A co z artystą? Czy ktoś taki jest tu jeszcze potrzebny? Czy może wystarczy profesjonalny muzyk – rzemieślnik, który w oparciu o dostępne środki jest w stanie wyprodukować coś na miarę oczekiwań współczesnego odbiorcy? Tak się składa, że każdy z nas jest inny, a to że większość jest jakaś, nie znaczy, że wszyscy są tacy sami. Dlatego wielu z nas odkopuje stare płyty i kasety, lub przez internet wraca do starych czasów, kiedy muzyka polegała na czymś innym. Czemu tak się dzieje? Czemu współczesna muzyka masowo akceptowana i nadawana w mediach idzie w takim a nie innym kierunku? Bo ludzie chcą żyć wygodnie i wolą słyszeć, że wszystko jest ok., że gra gitara, że jest w porządku, jest super… Powtórzę pytanie: a co z artystą? W sumie nie ma co się dziwić, muzyk też człowiek i z czegoś musi żyć, a jeśli oczekiwania większości ludzi są podobne, to może warto się dopasować… Jeśli taki muzyk artysta potrzebowałby się uzewnętrznić i napisałby kilka piosenek o tym, że ten świat jest dziwny i że tylko wiara mu została, to pewnie nikt by takiej płyty nie wydał, bo jest to teraz niemodne, a poza tym lepiej sprzedaje się pozytywna energia, dobre nowoczesne brzmienie i tłusty bit. Całe szczęście taki Czesław Niemen żył w czasach, kiedy bunt był w modzie i kiedy przekaz był w modzie.
Robert Siniarski