Czy miasto może zbankrutować?
Upadłość zwana potocznie bankructwem lub plajtą to procedura wszczynana w razie niewypłacalności dłużnika, polegająca głównie na wspólnym dochodzeniu roszczeń przez wszystkich jego wierzycieli. Plajtują firmy, osoby fizyczne, osoby prawne. Jak jednak wygląda kwestia bankructwa miasta lub gminy? Czy miasto w ogóle może zbankrutować i co to znaczy?
No właśnie.
Miasto to pewien obszar, określona liczba ludzi go zamieszkujących i władze podejmujące decyzje dotyczące tego miasta. Jak przy każdym budżecie władze miasta mają do dyspozycji określoną sumę pieniędzy, w której muszą się zmieścić. Są dochody i są wydatki. Są też pewne bariery prawne dotyczące zadłużania się. Sytuacja jest analogiczna do budżetu domowego rodziny, jedynie skala zjawiska jest inna. Zasady są jednak te same. Każda rodzina ma określoną sumę pieniędzy do wydania, ma też swoje wydatki. Jest możliwe wydawanie więcej niż się ma, ale wtedy trzeba brać pożyczki, kredyty. Tylko że potem trzeba je zwracać. Jest oczywiście możliwe do pewnego czasu manewrowanie np. branie kredytów, by spłacić inne kredyty. Ale przychodzi pewien czas, gdy już nie ma gdzie wziąć kolejnego kredytu. Już nikt go nie chce dać. Dlaczego? To proste, bo już nikt nie wierzy, że odzyska swoje pieniądze, nie mówiąc o odsetkach. Wtedy firma upada, ogłasza bankructwo, a właściciel ma problemy.
A jak jest z miastami? Miasta nikt oczywiście nie zamknie na kłódkę ani mieszkańców nie wysiedli. Jednak jeśli ktoś źle rządzi miastem, to należy mu odebrać władzę. Dla dobra miasta, dla dobra mieszkańców. Co to znaczy: źle rządzić miastem? Moim zdaniem źle jest dla miasta gdy m.in.:
- prezydent miasta nie potrafi znaleźć inwestorów, którzy dadzą mieszkańcom miejsca pracy
- prezydent miasta zadłuża nadmiernie miasto, bo potem są kłopoty z oddawaniem długów
- prezydent nie potrafi kreować skutecznie dochodów miasta
- prezydent miasta wydaje pieniądze na absurdalne inwestycje np. deptak znikąd donikąd
- prezydent miasta nie potrafi się porozumieć z radnymi dla dobra miasta
- prezydent miasta, podobnie jak premier, mnóstwo energii i środków poświęca na propagandę, a nie na skuteczne rządzenie
- prezydent miasta nie rozumie, że wizualizacja inwestycji to nie koniec, ale dopiero początek całej sprawy
- prezydent miasta nie potrafi współpracować z władzami swojego powiatu ani ościennymi gminami, zrażając ich sobie złymi posunięciami.
Co w razie gdy prezydent nie otrzymuje absolutorium, nie potrafi zbilansować kolejnego budżetu na rok następny, nie potrafi spłacać zadłużeń? Wtedy pojawia się komisarz, który robi drastyczne cięcia, spina budżet, a miasto piszczy z biedy.
Dlaczego ja w ogóle o tym piszę ten felieton? Dobre pytanie.
Jerzy Jankowski
Skomentuj